Strona główna   Ogłoszenia i intencje   Liturgia   Sakramenty   Przynależność   Historia   Multimedia   Cmentarz   Kontakt


Niedziela

 8:00 i 12:00 - Łódź
10:00 - Trzebaw


Sobota

18:00 - Łódź


Dzień powszedni

w Łodzi
pon., wt., śr. i pt. - 18:00

w Trzebawiu
czwartek - 18:00

 
Święta w dni pracy

Msze św. według ogłoszeń parafialnych


Biuro parafialne
środa i piątek po wieczornej Mszy św.

 
Nowenna do MB Nieustającej Pomocy

w łączności z Mszą świętą
środa w Łodzi
czwartek  w Trzebawiu


Droga Krzyżowa 

w łączności z mszą świętą
czwartek w Trzebawiu
piątek w Łodzi 


Odpust ku czci Św. Jadwigi Śląskiej

16 października oraz
niedziela po dniu wspomnienia

Odpust ku czci Św. Stanisława Bpa

8 maja – Trzebaw


środa i piątek
– przez pół godziny po Mszy św. wieczornej.



Parafia Łódź



22
8


 



Żywot św. Rocha, patrona przeciw zarazie!


Kto nam pomoże jak nie Bóg!

Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny, zmiłuj się nad nami... Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie... My grzeszni, Ciebie prosimy...

Święty Roch urodził się w Montpellier, a mieście południowej Francji, w roku 1295, jako jedyne dziecię bardzo majętnych rodziców. Wybłagali go oni u Boga długotrwałą i szczerą modlitwą. Przyniósł Roch z sobą na świat znamię w kształcie czerwonego krzyża na lewej piersi, które z postępem lat stawało się coraz wyraźniejszym i widoczniejszym. Pobożni rodzice widzieli w tym przepowiednię, że Bóg powołuje ich syna do szczególnej doskonałości w naśladowaniu Ukrzyżowanego i dali mu jak najstaranniejsze wychowanie. Bóg uwieńczył ich zachody i starania skutkiem jak najpomyślniejszym. Gdy Roch doszedł lat dwunastu, ojciec jego, ciężko zapadłszy na zdrowiu, tak się do niego odezwał: "Miłe dziecię, czuję, że się zbliża ostatnia moja godzina, oddaję ci przeto mój testament, którego brzmienie jest następujące: Miej zawsze Boga przed oczyma; co czynisz, czyń z Bogiem i dla Boga. Odziedziczysz po mnie obszerne dobra i znaczny majątek, ale nie daj się olśnić jego blaskiem, nie przywiązuj się do niego całym sercem, ale raczej miej miłosierdzie nad ubogimi i potrzebującymi wsparcia, a wtedy Bóg będzie ci błogosławił".

Słowa konającego ojca wyryły się na zawsze w sercu i pamięci poczciwego chłopca. W kilka lat później odumarła go też i matka, zaczem Roch, wówczas zaledwie 20 lat liczący, wszedł w posiadanie całego majątku.

Do ostatniej woli ojca zastosował się młodzieniec jak najsumienniej i najskrupulatniej, a hojnie obdarzając nieszczęśliwych i ubogich, wszystko czynił potajemnie i w ukryciu, aby jałmużna nie traciła w oczach Boga na wartości. Wydawszy wszystkie fundusze do ostatniego grosza, podjął pielgrzymkę do Rzymu. Przybywszy do Florencji, gdzie panował wielki popłoch i obawa z powodu wybuchu zarazy, zgłosił się do jednego ze szpitali do posługi chorych. Zarządca szpitala pochwalił jego poświęcenie, ale nie taił przed nim, że pielęgnowanie zadżumionych będzie dla tak delikatnego młodzieńca jak on, połączone z wielkim trudem i wielu niebezpieczeństwami, a wreszcie rzekł: "Nie śmiem wprowadzać cię do tego przybytku śmierci, smutku i boleści i brać na siebie tak ciężkiej odpowiedzialności". Roch uspokoił jego obawy i ponowił prośbę następującymi słowy: "Czyż Pismo święte nie mówi, że za pomocą Bożą wszystko jest możliwe, i że tej pomocy nigdy nam nie zabraknie, jeśli nam jedynie o to chodzi, aby się Bogu przypodobać? Nie obawiam się ani trudów, ani niebezpieczeństw, pragnę wieńca żywota, a wieniec ten dostanie się tylko temu, kto szczerze walczy i nie przywiązuje zbyt wielkiej wartości do życia doczesnego. Zresztą nagroda będzie tym większa, im trudniejsza była praca". To oświadczenie przekonało zarządcę szpitala, tak że przyjął jego usługi.

Roch pielęgnował chorych z jak największym poświęceniem, modlił się z nimi, znaczył ich czoła znakiem krzyża świętego, a wszyscy, których przeżegnał, wracali do zdrowia. Wyleczeni wysławiali głośno swego zbawcę, chociaż ten kazał im dziękować Bogu, a jego pomijać milczeniem. Gdy mu się wreszcie sprzykrzyły te pochwały i hołdy, udał się do miasta Cezeny, posługiwał i tam chorym, a stamtąd ruszył do Rzymu, gdzie przez dwa lata pielęgnował dotkniętych zarazą, a czas wolny spędzał na modłach, aby Bóg raczył się zlitować nad ciężko nawiedzonym miastem.

Gdy morowe powietrze ustało w Rzymie, puścił się Roch do Piacenzy i z nadludzką gorliwością dopóty obsługiwał chorych, dopóki sam nie zapadł na zdrowiu. Nie chcąc być nikomu ciężarem, powlókł się do pobliskiego zagajnika i oddał się pod Boską opiekę. Dręczony strasznym pragnieniem napił się świeżej wody, i oto okropne wrzody natychmiast pękły, gorączka spadła, a w końcu i zdrowie zaczęło wracać, teraz jednak zabrakło mu pożywienia. Żył wówczas w pobliżu pewien bogaty szlachcic imieniem Gotard, który z obawy przed zarazą schronił się do swego wiejskiego pałacu, położonego tuż przy samym zagajniku. Ten spostrzegł kilkakroć, że wyżeł jego porywa ze stołu spory kawał chleba i ucieka z nim w pole. Ponieważ służba ręczyła, że pies co dzień regularnie dostaje swoją strawę i nie może być głodny, Gotard, zdjęty ciekawością, poszedł za nim pewnego dnia i ze zdumieniem przekonał się, że poczciwe zwierzę przynosi chleb choremu Rochowi. Wzruszony i zawstydzony miłosierdziem zwierzęcia, ulitował się nad opuszczonym nędzarzem, wziął go do siebie i opiekował się nim aż do zupełnego wyzdrowienia, a zbudowany jego pobożnością i świątobliwością rozpoczął żywot pokutniczy i chrześcijański.

Potem wrócił Roch w strony rodzinne, a ponieważ był przyodziany w łachmany, wuj jego, piastujący urząd sędziego, kazał go pojmać jako włóczęgę i osadzić w więzieniu pod zarzutem szpiegostwa. Pięć lat przesiedział Roch w ciemnym lochu, nie żaląc się na niedolę i znosząc cierpliwie niesłuszną karę, aż wreszcie śmiertelnie zapadł na zdrowiu. Kapłan, którego doń przywołano, aby mu udzielić ostatniej Komunii świętej, ujrzawszy na jego obliczu niezwykły blask, który opromieniał całą celę więzienną, zaraz doniósł władzy o tym cudzie i zażądał wypuszczenia więźnia na wolność. Niebawem mnóstwo ludu zbiegło się do więzienia i ujrzało blask niebieski, o którym mówił kapłan, ale Roch już się był rozstał z tym światem i przeniósł do wieczności, licząc trzydziesty drugi rok życia.

Według podań niektórych hagiografów, po Jego śmierci, na ścianie celi więziennej odkryto napis:

Panie, jeśli mam o co prosić, to spraw łaskawie,
aby dla zasług najukochańszego Syna Twego
został uleczony każdy, kto mnie
w zaraźliwej chorobie wezwie o pomoc.

Wkrótce po śmierci Rocha zaczęto go czcić jako Świętego i wzywać jego pośrednictwa w zaraźliwych chorobach. Podczas soboru w Konstancji, gdy wybuchła zaraza, ojcowie soboru kazali obnosić obraz świętego Rocha w uroczystej procesji i zaraza natychmiast ustała. Dodać należy, że i u nas w Polsce święty Roch jako patron przeciw zarazie odbierał cześć bardzo wielką.

 

Modlitwa do św. Rocha!
Wszechmogący i wieczny Boże! któryś dla zasług przebłogosławionego Rocha, wyznawcy Twego nieraz od Twych wiernych morową zarazę łaskawie oddalić raczył! daj ludowi Twemu o oddalenie takowegoż powietrza, do Twojej się dobroci uciekającemu, aby, za przyczyną tegoż chwalebnego wyznawcy Twego, od tej zarazy i od wszelkiego zatrwożenia wolnym zostawał. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Tobą żyje i króluje, Bóg na wieki wieków. Amen.







                                

Osób online: 2
stat4u